niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 17- Krótkie momenty skupienia.

Wyszedł z bratem na korytarz cały w nerwach. Nie wiedział co ma mu powiedzieć. Ma skłamać, że ona dla niego nic, a nic nie znaczy? A może powiedzieć, że ją kocha, co też nie było do końca prawdą. Bił się ze swoimi myślami, dopóki nie weszli do osobnej garderoby Shannona. Teraz zacznie się rzeź- pomyślał i usiadł na kanapie naprzeciwko brata. Patrzył jak zbiera on myśli, miał wtedy ten charakterystyczny wyraz twarzy, który zawsze doprowadzał Jay’a do śmiechu. Jednak tym razem się nie śmiał. Wiedział, że jak się chociaż uśmiechnie, zepsuje swój misterny plan. Miał zamiar mu powiedzieć co czuje do tej dziewczyny i, że zabiera ją w trasę mimo wszystko co zostanie powiedziane w tym pokoju. Podjął już decyzję i nie zamierzał jej zmieniać.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć co ty sobie wyobrażasz smarkaczu?- Shannon zaatakował go od razu.
- Grzeczniej trochę… O co ci chodzi? Jestem tutaj z wami na czas? Jestem. Po co się czepiasz?- Jay przejął od brata ten negatywny nastrój. Nie podobała mu się ta sytuacja, chciał to załatwić najszybciej jak to możliwe i wrócić do Cassie, która była z pewnością zasypywana pytaniami przez Emmę i Tomo. Martwił się, że dziewczyna zrazi się do niego przez to co nagadają jej jego przyjaciele…
- Znikasz na dwie noce pod rząd. To jeszcze jestem w stanie zrozumieć, młody jesteś to się wyszalej, ale teraz wyskakujesz mi tu z jakąś przypadkowo poznaną laską i ona ma zostać twoją asystentką. Aż taka dobra była w łóżku, że będziesz ją ze sobą woził po całym świecie?- nie potrafił opanować swojego ciętego języka. Denerwowała go sytuacja z bratem, że znika na całe noce nie mówiąc ani słowa, ale z tą akcją już przesadził. Przecież doskonale znał jego zdanie na temat kobiet podczas trasy; rozpraszały ich, a powinni być skupieni na swojej pracy, a nie na upojnych nocach spędzonych w hotelu. Oczywiście, przygodne panienki mu nie przeszkadzały, ale nie w godzinach pracy.
- Już postanowiłem, że ją zabieram, a ty nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie. To, że ty nie potrafisz nikogo pokochać, nie znaczy, że ja też mam serce z kamienia!- wykrzyczał bratu prosto w twarz licząc na cios z jego strony. Niestety, Shannon nic nie zrobił. Stał cicho wpatrzony w twarz Jareda. W jego oczach mógł dostrzec żal i zdziwienie, tym co powiedział. W jednej sekundzie zaczął żałować, że aż tak go poniosło… Co ta dziewczyna z tobą robi Jay? Zapytał sam siebie, ale nie potrafił odpowiedzieć nawet sobie. Coś niedobrego działo się w jego głowie. – Ja… Shann, stary przepraszam. Nie chciałem…- tłumaczył się nieudolnie starszemu bratu, który wciąż patrzył na niego tym samym wzrokiem. Po chwili, do jego pustego spojrzenia wkradło się rozczarowanie jego słowami. Czuł się z tym strasznie.
- Gdybyś tego nie chciał, to byś nie powiedział… Chodźmy do nich, zaczną coś podejrzewać.- Shannon skierował się do niego, tak jakby był zupełnie obcym człowiekiem. Jared zauważył w jego oczach łzy, co jeszcze bardziej go dołowało. Jak mógł powiedzieć mu coś tak okrutnego. Shann tak łatwo mu nie wybaczy, o ile w ogóle będą ze sobą rozmawiać tak, jak dawniej.
****
Cassie została sama, rzucona na pastwę losu i towarzyszących jej osób. Z lekkim niepokojem wypisanym na twarzy usiadła obok Emmy, która była jej deską ratunkową, gdyby Tomo postanowił ją jakoś zniszczyć.
- No to Cass, opowiesz nam coś o sobie? Musisz mieć w sobie coś wyjątkowego, skoro nasza diva uznała, że jesteś wystarczająco dobra.- zagaił Tomo i uśmiechnął się do niej. Nie potrafiła określić, czy z miejsca darzył ją jakimkolwiek uczuciem. Jego twarz miała dość przyjazny wyraz, ale z różnych wypowiedzi na forach wyczytała, że jeśli Chorwat się zdenerwuje, to nie ma zmiłuj.  Zrobiła dobrą minę do złej gry i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. Postanowiła grać miłą osobę.
- Wiecie, staram się dostać na kurs reżyserski, ale do tego potrzeba jakiegokolwiek doświadczenia w branży. Z pomocą przyszedł mi Jared i powiedział, że mogę mu pomóc przy waszym nowym teledysku. Szczegółów jeszcze nie znam, ale się zgodziłam, bo w mojej sytuacji każda rzecz się przyda.- zakończyła jakże piękne kłamstwo. Tak samo jak oni, przed chwilą dowiedziała się, że wyjeżdża z nimi w trasę. Nie, że jej to przeszkadzało, cieszyła się i to bardzo. Ale wiedziała jakie reakcje wzbudzi jej osoba wśród reszty zespołu i MarsCrew…
- To świetnie! Wreszcie jakaś dziewczyna się do nas przyłączy, mówię ci, jak masz z tą trójką wytrzymać dwadzieścia cztery godziny na dobę to możesz bardzo szybko oszaleć.- Emma roześmiała się i szturchnęła lekko dziewczynę. Wydawała się być taka prawdziwa i przyjaźnie nastawiona, że Cassie od razu podłapała jej rozbawiony nastrój. Blondynka chyba była jej jedynym sprzymierzeńcem, nie wliczając w to Jay’a.
- Emma! Bo ją przestraszysz i nie będę miał kogo uczyć moich nowych przepisów…- obruszył się Tomo, ale po chwili śmiał się z nimi w głos. Czyli największą przeszkodą oraz wrogiem był Shannon. Na jej nieszczęście właśnie otworzyły się drzwi garderoby, a w nich pojawił się obiekt jej rozmyślań; starszy brat jej… Pracodawcy. Przy tej wersji powinna na razie zostać, dopóki nie jest z nim sam na sam.
- Zabieramy się do roboty, koncert sam się nie zrobi.- zakomenderował i po chwili już go nie było. Pewnie skierował się w stronę sceny, aby rozpocząć wszystkie przygotowania. Zebrani w pokoju spojrzeli po sobie i dołączyli do wyraźnie zdenerwowanego perkusisty. Emma niemalże w podskokach pobiegła za nim i zaczęła wypytywać o jego widzimisię.
Cassie została w pomieszczeniu sama z Jaredem. Miała tylko parę chwil na to, aby z nim porozmawiać.
- To jadę z wami w trasę, prawda?- zagaiła muzyka.
- Pomyślałem, że to będzie najlepszą opcją. Przepraszam, że tak się o tym dowiedziałaś, ale mam nadzieję, że choć trochę się cieszysz.- uśmiechnął się do niej, czym jak zwykle rozwalił ją na łopatki. Spojrzała w jego oczy o odcieniu błękitu i po raz kolejny w nich zatonęła. Nie wiedziała kiedy ich usta się połączyły, ale nie zależało jej na tym. Mogłaby trwać tak przez wieczność, ale wiedziała, że musi zadać to cholernie nurtujące pytanie. Oderwała się od niego i oparła głowę o jego bark. Czuła się taka szczęśliwa, jednak miała świadomość, że jedno słowo z jego ust i to wszystko się zmieni.
-Jared?- zapytała cicho.
- Co jest?
- Kim ja… Kim dla ciebie jestem?- odważyła się podnieść głowę i ponownie zajrzeć w zwierciadła jego duszy. Nie dostrzegła w nich nic niepokojącego, więc odetchnęła z ulgą i czekała na odpowiedź, która wszystko zmieni.
- Cassie… Zależy mi na tobie i to cholernie mocno. Nie mam pojęcia czy jest to miłość i czy nam to w ogóle wyjdzie, ale… Chcesz zostać moją dziewczyną?- wyrzucił z siebie bardzo szybko i oczekiwał jakiejkolwiek reakcji. Nie był stuprocentowo pewny tego co powiedział, ale warto zaryzykować, bo potem będzie tego żałował przez resztę swojego życia. Uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny i popatrzył na nią z niepokojem w oczach.
- No może…. Oczywiście, że zostanę Jay.- powiedziała i ucałowała go w policzek. Była bardziej szczęśliwa niż powinna, co nadawało jej jeszcze więcej energii.
- Zostaniesz tutaj chwilę? Emma do ciebie przyjdzie niedługo i podpiszecie te wszystkie papierki, ja nie mam do tego głowy. Lecę na próbę, trzymaj się mała.- rzucił szybko i wybiegł z pokoju.
Radość rozpierała go całego.  Czuł się jak zakochany nastolatek, wiedział, że może w tej chwili wszystko. Dzisiaj planował spędzić trochę czasu z dziewczyną, lepiej ją poznać. Miał przeczucie, że coś z tego będzie. Chyba po raz pierwszy od czasów Cameron. Uśmiechnął się pod nosem i wszedł na scenę. Przedstawienie czas zacząć…
****
- Dzięki wam wszystkim, byliście wspaniali. Kocham was Anglio!- wykrzyczał resztkami głosu i zbiegł ze sceny. Miał już na dzisiaj wolne. Za dwie godziny wyruszali do kolejnego kraju, kolejnego miasta zagrać koncert po raz kolejny w tej trasie, która zdawała się nie mieć końca. Oczywiście, nie planowali pobić swojego rekordu, ale z dwa lata im zejdzie. Wparował rozradowany do garderoby i szybko wskoczył pod prysznic. Chciał się odświeżyć, żeby nie witać dziewczyny w swoim ociekającym potem, „koncertowym” obliczu.
Strużki chłodnej wody spływały po jego ciele tworząc cieniutkie ścieżki. Zazwyczaj pomagało mu to zebrać myśli, ale te jak uparte nie potrafiły ułożyć się w odpowiednich dla nich przegródkach. Notorycznie powracały wspomnienia z rozmowy z bratem. Nie miał pojęcia dlaczego zachował się jak skończony idiota. Może to wina Cassie? Zapytał sam siebie. Boże, Jared uspokój się i przestań obwiniać tą dziewczynę. Nic ci nie zrobiła, tylko zakręciła w twoim pustym łbie. Pogódź się z tym.
Wyszedł spod prysznica i zawiązał ręcznik wokół swoich wąskich bioder. Wciąż był mokry, ale nie przeszkadzało mu to, aby opuścić swoją garderobę i przemknąć się do wspólnego pomieszczenia. Na szczęście, zastał tam tylko Cassie, która siedziała odwrócona do niego tyłem.  Uśmiechnął się i objął ją od tyłu. Wzdrygnęła się, po czym odwróciła twarz, na której zagościł prześliczny uśmiech.
- Już po? Boże… te papiery mnie wykończą, a wolę wszystko przeczytać, to moja pierwsza praca…- powiedziała dość zmęczonym głosem.
-Ej, kochanie, to ja tutaj skakałem i śpiewałem przez dwie godziny z rzędu.- zaśmiał się i pocałował ją w czoło. Kochała te jego drobne, czułe gesty.
- Oj panie Leto… Kusisz mnie, kusisz. Musiałeś przyjść tutaj prosto spod prysznica, prawda? Nie byłbyś sobą?- zapytała zawadiacko. Nie miała pojęcia skąd się u niej wzięły takie odzywki. Zazwyczaj była dość grzeczną osobą, spokojną i wstydliwą. Jak ten mężczyzna na nią działał…
- O proszę… Przejrzałaś mnie na wylot, nie ma co, poddaję się.
Nagle ich amory zostały przerwane przez szybkie otworzenie drzwi. Jared machinalnie odskoczył od dziewczyny i stanął z rękami podniesionymi przy głowie. Nie przemyślał tego za bardzo, bo w efekcie jego szybszych ruchów, ręcznik postanowił opaść na podłogę i zostawić mężczyznę takiego, jak go pan Bóg stworzył. Nie było to zbyt korzystne dla niego, ponieważ do pokoju wszedł nie kto inny, jak jego ukochany braciszek, który i tak nie miał dobrego zdania na temat dziewczyny. Jednak zdawał się kompletnie nie zwracać uwagi na Jareda. Nie zaszczycił go nawet jednym, pogardliwym spojrzeniem.  Zwrócił się tylko do dziewczyny.
- Cassie, wyjeżdżamy za dwie godziny, więc za godzinę powinnaś być spakowana i mniej więcej gotowa, dasz radę?- zapytał ją, a w jego głosie nie wyczuła specjalnej wrogości. Nie uśmiechał się, nie był zadowolony czy rozbawiony. Zachowywał pełny profesjonalizm. To jej pasowało.
- Pewnie, tylko skończę podpisywać umowy i zaniosę je do Emmy.. Pomóc tobie w czymś?-zapytała z czystej uprzejmości. Chciała go też lekko ułaskawić, widziała napięcie między nim a Jay’em. Było prawie namacalne.
- W sumie to… Tak… Jak już oddasz to wszystko Emmie to przyjdź do mojej garderoby.- uśmiechnął się podejrzanie i równie szybko jak się pojawił, wyszedł z pomieszczenia.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą i dopiero teraz zobaczyła co się dzieje tuż obok niej. Jay stał osłupiały, jednak to nie było najdziwniejsze. Był wciąż nagi i nie zapowiadało się, aby miał się za chwile ubrać. Był w istnym szoku, tego co się tutaj przed  chwilą wydarzyło. Miała teraz idealną okazję by przypatrzeć się swojemu chłopakowi.
To, że miał idealnie wyrzeźbione ciało już dawno zdążyła zauważyć. Kropelki wody uwydatniały to jeszcze bardziej niż powinny. Wyglądał jak grecki Bóg i nikt nie powinien być w stanie temu zaprzeczyć. Każdy mięsień, był idealnie wypracowany, tak że łączny efekt powalał na kolana. Sama świadomość, że widzi bożyszcza nastolatek zupełnie nagiego, kompletnie ją dziwiła. Zeszła wzrokiem niżej na brzuch. Mogłaby się rozpływać nad nim latami, ale coś ciągnęło ją, aby spojrzała w dół. A tam…
- Przepraszam! Czuję się molestowany, wychodzę!- zaśmiał się Jared i bez skrępowania podniósł ręcznik leżący na podłodze. Starał się nie pokazywać jak bardzo boi się rozmowy Cassie i jego brata. Wolał zająć głowę tym, że stał przed nią kompletnie nagi.

- Oj już się tak nie krępuj Leto.- krzyknęła za nim jak wychodził z pokoju i odprowadziła go wzrokiem. Teraz zostało jej dokończyć papiery i udać się do Shannona. Obawiała się tego straszliwie. W razie czego, zawsze może powiedzieć mu co o nim myśli. Z takim postanowieniem zabrała się do dalszej pracy…
****
Tyle ode mnie :) 
Zapraszam do wszelkich opinii i komentarzy, następny rozdział za tydzień.
Mogę wam w tajemnicy powiedzieć, że zbliżamy się do końca ff ;)
*MarsHugs*

4 komentarze:

  1. Boże XDD nagi Jared, hahaha, ale się uśmiałam :DD świetny rozdział, jak zawsze brak mi słów, żeby go opisać, tylko nie mogę uwierzyć, że zbliżamy się do końca :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Coooooo? Zbliżamy się do końca? :ooo Czemu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Co? Co? Co? Jaki koniec? Przecież to dopiero 17 rozdział! :o Nie mozesz skonczyc proszę nie teraz kiedy to wszystko się rozkręca :c
    A rozdział super już nie mogę doczekać się następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  4. d... do końca?! NAWET O TYM NIE MYŚL! Proooszę, pisz dalej :C Co ja zrobię ze swoim życiem, kiedy to do końca przeczytam? :C Jesteś genialna *-* <3

    OdpowiedzUsuń