czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 20- „Proszę spójrz na mnie choć raz, by kwitnąć mógł mojego życia smak”


Specjalne podziękowania dla Igi <3

Od ostatnich wydarzeń minęły dwa tygodnie. Następnego dnia, tuż po feralnej wizycie w klubie Cassie wsiadła w pierwszy, najwcześniejszy samolot. Samego lotu nie pamiętała za dobrze. Jedyne co utkwiło jej w głowie, było uczucie kompletnego porzucenia. Czuła się zdradzona.
Oczywiście, wiedziała, że prędzej, czy później to się rozpadnie, ale nie spodziewała się tego tak prędko. Z wcześniejszych opowieści Gerarda myślała, że zastanie samotnego, opuszczonego mężczyznę. Niestety, mylił się i to bardzo co do swojego przyjaciela.
Tryskał szczęściem i energią, zachowywał się w stosunku do tamtej dziewczyny tak pewnie, jak nigdy w otoczeniu Cass.
Całą noc spędziła płacząc w kącie hotelowego łóżka. Dopiero nad ranem udało jej się przysnąć, ale niecałą godzinę potem obudziła się zlana zimnym potem, zwinięta w kłębek.
Teraz siedziała sobie w oknie nowego, prowizorycznego mieszkania na Manhattanie. Nie powalało wielkości i wyrafinowaniem, ale miała w nim podstawowe rzeczy pozwalające przeżyć takie jak lodówka czy łóżko. Podobało jej się z jednego względu; nic w nim nie przypominało jej o nim.
Wiedziała, że we własnym domu nie miałaby życia, po tym co się wydarzyło. Każda rzecz, poduszka lub okruszek na podłodze przypominał jej o jednym, konkretnym człowieku. O Jaredzie.
Nie pozwalał jej o sobie zapomnieć, był w tym cholernie dobry. Zagnieździł się w jej umyśle tak mocno, że mimo największych starań nie potrafiła się pozbyć jego dotyku, głosu oraz spojrzenia, które zawsze przeszywało ją na wskroś.
Starała się, naprawdę. Przynajmniej to sobie wmawiała.
****
Zamknęła za sobą drzwi i od razu do jej nozdrzy dotarł stęchły zapach bloku. Niestety, nie była to najprzyjemniejsza woń jaką kiedykolwiek wdychała, ale nie było jej stać na droższe mieszkanie, znajdujące się w jednej z tych bogatszych dzielnic. Musiało jej wystarczyć to, przynajmniej na jakiś czas.
Wyszła z budynku i skierowała się w stronę ulubionej kawiarni. Mieszkała tutaj tylko dwa tygodnie, ale już znalazła swoje miejsce, w którym mogła przesiadywać godzinami żywiąc się jedynie ciastkiem i kubkiem ciepłej, aromatycznej kawy. Weszła do środka i tym razem nie poczuła wszechobecnej stęchlizny, ale przyjemny zapach jej ulubionego napoju.
Zamówiła dużą latte i podeszła do stolika przy oknie. Z torby wyciągnęła komputer i zaczęła dzisiejszą pracę od sprawdzania maili. Na dobry początek zatrudniła się w agencji reklamowej jako asystentka, zaczynała dopiero od jutra, więc dzisiaj mogła zając się wysyłaniem papierów na wszelkie możliwe uczelnie.
Jak zwykle została zasypana spamem, informującym ją o ofertach powiększenia piersi oraz innych części ciała. Z miejsca odrzuciła ponad pięćdziesiąt wiadomości i weszła na stronę „jej” uczelni. Wysłała na nią papiery jeszcze z Londynu, czyli dość dawno temu. Niestety, nie dostała jeszcze żadnej odpowiedzi.
Stresował ją tek fakt niemiłosiernie, ale wiedziała, że powinna czekać jeszcze drugie tyle na jakąkolwiek wiadomość od nich. Była to bardzo prestiżowa placówka, więc tylko nieliczni dostawali odpowiedzi po miesiącu oczekiwania.
Upiła parę łyków napoju, który spokojnie parował obok jej dłoni. Był wyśmienity, zresztą jak wszystko w tym mieście. Zakochała się w nim od razu jak wylądowała samolotem na lotnisku. Ci ludzie, budynki... Wszystko wydawało się takie inne, odmienne. Ludzie zdawali się ciebie nie zauważać, każdy miał własne sprawy do załatwienia i nie zwracali uwagi na samotną, płaczącą dziewczynę na środku najtłoczniejszej ulicy. Z jednej strony było to zbawienne, ale z drugiej mogłeś się stać tak bezduszny jak oni.
Dla Cassie to było ratunkiem od przeszłości. Nikt nie dawał jej taryfy ulgowej i nie traktował jej jak poszkodowaną, niezdolną do życia dziewczynkę. Przychodziły takie momenty, że chciała wrócić, paść w jego ramiona i zapomnieć o zabawie w dorosłą. Niestety, świadomość, że nie mogła tego zrobić nawet w chwilach największego zwątpienia sprowadzała ją na ziemie i nie pozwalała wzbić się po raz kolejny do świata marzeń.
Rozmyślania przerwał jej mężczyzna, który bezczelnie usiadł naprzeciwko niej. Nie robił sobie nic z niemych protestów dziewczyny.
-Witam, mam nadzieję, że wolne.- powiedział szarmanckim głosem.
-Naprawdę, miło, że pan pyta. Jak widać wolne, zresztą i tak muszę się zbierać...- odpowiedziała mu cicho, ale stanowczo.
-Wiem, że wychodzisz tylko dlatego, że ja się przysiadłem. Codziennie siedzisz tutaj parę ładnych godzin i dzisiaj też miałaś taki zamiar. Chciałem cię poznać, porozmawiać. To wszystko.- z brzmienia jego wypowiedzi mogła usłyszeć lekką desperacje. Pochlebiało jej to, nawet bardzo, ale w jej sytuacji nic nie potrafiło jej pocieszyć.
Nie wiedziała co może mu odpowiedzieć. Rozgryzł ją, miał we wszystkim rację. Przychodziła tutaj tylko dlatego, żeby nie myśleć o Jaredzie, o tym co jej zrobił. Oczywiście, miała świadomość, że to ona wszystko zapoczątkowała i to jej wina jak to się dalej potoczyło. Ale nie kazała mu lecieć do pierwszej lepszej barowej dziewczyny i obmacywać jej w ten lubieżny sposób.
-Uznam twoje milczenie za zgodę.- uśmiechnął się do niej szeroko i upił trochę ze swojej dużej, czarnej kawy. Nie mogła nie odpowiedzieć mu tym samym, nie wiedziała nawet dlaczego.
-Proszę, siadaj. Niestety nie jestem zbyt rozmowna, więc nie zabawię ciebie rozmową.- odpowiedziała mu zdawkowo i wróciła do przeglądania poczty.
-Dobrze się składa, przynajmniej będę mógł się komuś wygadać i nie będzie mi przerywał.- powiedział tak pewny siebie, jak nikt inny.
****
Przez ten czas Cassie wysłuchała jak układa się jego życie towarzyskie, jakie ma problemy z rodzicami i, że nie wie na jakie iść studia. Uśmiechała się pokrzepiająco i potakiwała wtedy, kiedy tego od niej wymagał. Wiedziała, że nie postępuje zbyt elegancko, ale szczerze miała to już w nosie. W pewnym momencie zauważyła jak chłopak wstaje i wychodzi.
-Przynajmniej nie musisz już go słuchać...- mruknęła w myślach i wyjrzała przez okno.
Cudownie, deszcz lał ciężkimi strugami i rozbijał się w miliony małych kropelek, jak tylko jej dotykał. Wyglądało to tak... Romantycznie. Przypominało jej to ten pseudo związek z Jaredem. Byli silni jakio jedność, złączeni ze sobą, ale tylko jak jakaś przeszkoda się pojawiła to rozpadli się na milion małych kawałeczków i żadne z nich nie potrafiło się pozbierać.
Zaśmiała się cicho na samą myśl jak poetycko nazwała to co się między ją a nim działo. Normalnie wywołałoby to u niej wodospad łez, ale dzisiaj miała dobry humor. Może to przez chłopaka, który wydawał się mieć nawet więcej problemów niż ona, co w jej teraźniejszej sytuacji było istnym ewenementem.
Postanowiła opuścić swój jedyny zakątek spokoju i udać się na uczelnie, może znajdzie jakieś nowe ulotki, albo zapisze się na dodatkowe kursy. Jak na taką pogodę wydawało się to być najlepszym rozwiązaniem. Zamknęła laptopa i spakowała go do dużej, oczywiście czarnej torby. Już by wychodziła z kawiarni, ale pod komputerem zobaczyła małą, białą kartkę. Jej ciekawska natura nie pozwoliła zostawić notki w spokoju i po chwili trzymała ją w dłoniach oraz starała się rozszyfrować co na niej jest napisane.
Wiem, że mnie nie słuchałaś. Jakbyś chciała się spotkać to dzwoń...”
Na drugiej stronie był umieszczony numer telefonu. Mimowolnie uśmiechnęła się i zapisała go w pamięci telefonu. Chłopakowi należą się jakieś wyjaśnienia, a kto wie, czy to nie przerodzi się w prawdziwy, normalny związek.
W świetnym nastroju poszła poszukać tych kursów. Po raz pierwszy od dawna czuła się dobrze.
****
-Kurwa!- krzyknął na tyle głośno, że zwrócił na siebie uwagę pozostałych. Nie potrafił się pohamować, podczas gdy gorąca kawa wypadła mu z rąk i wylądowała wprost na kolanach.
W duchu modlił się, żeby dziewczyna nie wyjrzała przez okno, bo trudno nie zauważyć mężczyzny z wielką brązową plamą na białych spodniach. No cóż, wyglądało to dość dwuznacznie.
Szybko przetarł dolną część garderoby i wrócił do obserwowania czarnowłosej. Codziennie przychodziła tutaj, sprawdzała maile i piła ten sam rodzaj kawy.
Denerwowało go tylko to, że dzisiaj nie była sama. Przysiadł się do niej jakiś wyrostek, chłopak, na którego normalnie nie zwróciłaby uwagi.
Mimo nagłego wypadku zrobił parę zdjęć i pozostał na swoim miejscu. Nie chciał wzbudzać żadnych podejrzeń, ba, to było ostatnie czego w tej chwili pragnął...
****
Opuściła wysoki, potężny budynek uczelni i udała się w stronę domu. Było dość wcześnie, więc postanowiła przejść się dłuższą drogą przez park.
Podziwiała kwiaty, klomby i drzewa znajdujące się dookoła niej. Po deszczu wszystko wydawało się świeższe i pachniało tak wspaniale, że Cassie miała ochotę tam zamieszkać. Ze słuchawek w jej uszach popłynęła cicha i spokojna muzyka. Mimowolnie zaczęła podśpiewywać i nawet tańczyć. Czuła się rzeczywiście szczęśliwa. Tak, jakby wszystko miało się ułożyć i nie myślała już o Jaredzie, o tym co jej zrobił i jaką krzywdę jej wyrządził. Była wolną kobietą w mieście, w którym wielu spełniło swoje najskrytsze marzenia i ona była jedną z nich. Od jutra zaczynała naukę na bardzo prestiżowej uczelni i wreszcie czuła, że robi to co właściwe. Uśmiechała się do przechodniów i machała do skonsternowanych jej zachowaniem starszych pań.
W efekcie tego całego szczęścia wyciągnęła telefon z kieszeni i napisała szybkiego smsa.

Masz czas dziś wieczorem? To ja, dziewczyna z kawiarni.”

5 komentarzy:

  1. Aaa.. rozdział jak zwykle genialny. Fajnie że Cassie sobie jakoś radzi. Jestem ciekawa dalszego rozwoju z chłopakiem z brudnymi spodniami. No i czemu Jared nie chciał nawiązać jakiegoś kontaktu? No nic.. nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć że czekam na kolejny i życzę weny. :* / Justi

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział. :) Tak się zastanawiam czy Jared zrobi coś żeby nawiązać kontakt z Cass. Zastanawiam się też, bo chyba nie zrozumiałam. No bo to wyszło tak jakby było dwóch chłopców. Ten jeden przysiadł się do niej w kawiarni, a potem był drugi, który oblał się kawą, modlił się żeby Cass nie wyjrzała przez okno i jego zdenerwowało to, że ten pierwszy przysiadł się do niej w tej kawiarni. Czyli było ich dwóch? Bo już się pogubiłam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne co mogę Ci na razie powiedzieć to to, że tak, było dwóch chłopaków :) Reszta rozwiąże się w najbliższych rozdziałach. Bardzo cieszę się, że się spodobał :D

      Usuń
    2. Tyle trzebabyło mi wiedzieć ^^ całe opowiadanie jest świetne :D

      Usuń
  3. BOŻE, JUŻ WYCZUWAM WŚCIEKŁEGO JAREDA... BĘDZIE FAJT. WEŹ NIE CHODŹ DO SZKOŁY, TYLKO PISZ DLA NAS, CO? OKI :3 FAJNIE, ŻE SIĘ ZGADZASZ. ^_^ UZALEŻNIASZ, DZIEWCZYNOOOO.... GIMMIE GIIMIE GIIMIE MOOORE! ♥♥♥ Jeszcze do tego Alex mi śpiewa... żyć nie umierać! KOCHAM BARDZO MOCNO I CIEBIE I TWOJE FF <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń