Piosenka do rozdziału.
Mam nadzieję, że wyczekiwany rozdział. Muszę przyznać, że dość długo wzbraniałam się przed napisaniem go, pewnie ze względu na brak jakiegokolwiek odzewu z waszej strony w komentarzach, co dla mnie było jednoznaczne z tym, że jest źle. Mam nadzieję, że ten się spodoba i zostawicie po sobie jakiś ślad. Następny pojawi się jak pod tym będzie co najmniej 5 komentarzy.
Zapraszam do czytania i wyrażania opinii. ****
Otworzył
oczy i jedyne co widział to wszechogarniającą ciemność
napierającą z niego z każdej strony. Znowu miał ten sen, drobne
ciało śpiącej dziewczyny poruszało się miarowo, a on zostawiał
ją wychodząc przez drzwi i zatrzaskiwał je cicho.
-
Kurwa!- uderzył pięścią w puste miejsce obok niego. Chciałby,
cholernie chciałby, aby ona leżała teraz obok niego i żeby
wszystko było tak jak dawniej. Niestety, nic już nie mogło
wyglądać po staremu, dobrze o tym wiedział, więc pozostało mu
tylko znajdowanie kolejnych towarzyszek na jedną noc.
Bolało
go to, nawet bardzo. Nie chciał być postrzegany jako zwykły
casanova, którego jedynym pragnieniem było uwodzenie coraz to nowej
dziewczyny i zostawianie jej po upojnej, albo nawet nie, nocy.
Chciał...
Miłości? Bardziej adekwatne by było stwierdzenie, że jej
potrzebował, ale nie widziało mu się bycie zdesperowanym.
Przynajmniej publicznie. Westchnął cicho i rozejrzał się po
pustej sypialni. Nie należała ona do największych i najgustowniej
urządzonych, ale mu wystarczała. I tak nie miał tutaj zamieszkać
na stałe, taki był ogólny zamiar. Biorąc pod uwagę fakt, że Jay
został na noc u Cassie to on może już wracać. Wypełnił swoje
zadanie.
Jedyną
rzeczą, której zazdrościł bratu i przyznawał się do tego przed
samym sobą był fakt, że ma on oparcie w dziewczynie. Nie ważne co
zrobił, co ona zrobiła byli dla siebie całym światem. Tak
przynajmniej wydawało się zagubionemu Shannonowi.
Jeśli
nie chciał spóźnić się na dzisiejsze, ostatnie już zajęcia
musiałby wstać teraz i zacząć się szykować. Nie widziało mu
się to, zdecydowanie nie. Zamknął oczy i odetchnął ciepłym
powietrzem, które wlatywało do pokoju przez otwarte okno
nieumyślnie zostawione przez niego w tym stanie wczoraj wieczorem.
Spowodowało to niewyobrażalną duchotę w pokoju, że chcąc nie
chcąc musiał wstać jeśli nie miał zamiaru się ugotować.
Jeśli
chciał wyglądać jako tako i się nie spóźnić musiał
zrezygnować ze śniadania, co nie przyszło mu z wielkim trudem.
Umył się i po dziesięciu minutach stał przed szafą i szukał
ulubionych spodni.
Wyszedł
z domu niewiele później z jedną ręką zajętą przez paczkę
papierosów,a drugą przez klucze do domu.
-Idealne
połączenie panie Leto.-mruknął do siebie ze wściekłością. Zły
na siebie dodał.- Stary pryku. Weź się w garść.
Skierował
się w stronę auta i z pewnością nie zmieniłby do siebie
nastawienia, gdyby nie jakaś czerwonowłosa dziewczyna, która
większą uwagę zwracała na czytaną książkę niż na kierunek, w
którym idzie. Niestety, przez to, że oboje byli zajęci czymś
innym wpadli na siebie, a grawitacja wzięła górę nad wszystkim i
tak oto Shannon leżał na niewinnej dziewczynie.
-Przepraszam,
wszystko okej?-wydusił z siebie.
-Pomijając
fakt, że wciąż na mnie leżysz to bolą mnie plecy. A tak to
okej.- uśmiechnęła się tak zniewalająco, że na moment
zapomniał o dręczących go problemach i spojrzał w zaskakująco
zielone oczy drobnej towarzyszki niedoli.
-A
tak...- skrępowany wstał i podał rękę, aby jej pomóc. Chwyciła
za nią i miał zaszczyt doświadczyć najdrobniejszego i
najdelikatniejszego uścisku rąk, co tak zbiło go z tropu, że o
mało by jej nie upuścił.- Dupa z ciebie, nie mężczyzna.- zrugał
siebie w myślach i uśmiechnął się ciepło.- Naprawdę wszystko
w porządku? Podwieźć cię gdzieś?- zreflektował się od razu.
-Nie,
dziękuję.- mógł wyczuć nutę zawstydzenia w jej głosie.
-Pierwszy
raz spotykam się z kimś, kto się o mnie potyka, a nie wpatruje
się ślepo w telefon.
-Nie
trawię takich ludzi.
-Chcesz
się wybrać na kawę? W ramach zadośćuczynienia?- zaproponował
nieśmiało.
-Chętnie.-
odpowiedziała cicho, nieśmiało.
-To
daj mi swój num...- urywa w połowie.- Spotkajmy się tutaj,
naprzeciwko. Co powiesz na godzinę osiemnastą?
-Będę
czekać.- nie dokańcza zdania czekając aż wyjawi jej swoje imię.
-Shannon.
-No
to będę czekać Shanny.- odeszła, znów zatapiając się w
lekturze.
Uśmiechnął
się pod nosem i wsiadł do auta zaparkowanego tuż obok. Czuł, że
po raz pierwszy od bardzo dawna jest szczerze zadowolony. Kto wie,
może to był dopiero początek szczęśliwej passy Shannona Leto?
****
Przejechał
ręką po zmęczonej, spoconej twarzy. Stał bez koszulki na środku
kuchni. Nie robili w nocy nic, co powinno zakłócić sen, ale mimo
to nie potrafił zmrużyć oczu. Nie odtrąciła go, nie wygoniła.
Spodziewał się najgorszego, a dostał najlepsze. Wiedział, że nie
zasługiwał nawet na jej pojedyncze spojrzenie, których dostał
tamtego wieczoru zbyt wiele. Przynajmniej tam myślał.
-Kiedyś
musisz jej powiedzieć.- mruknął sam do siebie i spojrzał w okno,
przez które wlewał się delikatny, ciepły blask poranka. Zegar
wskazywał godzinę piątą nad ranem, a on mimo braku snu nie czuł
zmęczenia ani nawet znużenia.
Rozejrzał
się dookoła i postanowił wrócić do Cassie, chociaż położyć
się obok niej, poczuć zapach bijący od śpiącego ciała jedynej
osoby, którą darzył tak wielkim uczuciem. Teraz to wiedział,
czuł, że to nie jest zwykłe zadurzenie.
Wszedł
do sypialni w momencie, w którym jego ukochana przewracała się
jednego boku na drugi. „Jego Ukochana”.... jak to pięknie brzmi.
Uśmiechnął się do śpiącej dziewczyny i położył się obok
niej najdelikatniej jak się da. Pod żadnym pozorem nie chciał jej
budzić. Wiedział, że czeka ich bardzo poważna rozmowa, a on nie
był na to zwyczajnie gotowy.
Ostatnimi
czasy przeżył dość pokaźne załamanie nerwowe, na samą myśl o
dniach spędzonych na wpatrywaniu się w sufit dreszcz przechodził
przez jego kręgosłup, prześlizgiwał się do mózgu i pozostawiał
uczucie obrzydzenia do samego siebie. Pierwszy raz w życiu tak
dotkliwie się zapuścił, nie tylko fizycznie, choć zrezygnował z
tak pieczołowicie przestrzeganej diety, przestał się golić i
podcinać włosy; ale też psychicznie. Knuł, spiskował i robił
inne rzeczy, do których wstyd mu się było przyznać nawet przed
samym sobą, a co dopiero przed tą bezbronną osóbką.
****
Spadała.
Ostatnio coraz częściej śniło jej się, że upada. Powoli i
statecznie, zawsze tak samo. Ale tym razem sam upadek był inny. Nie
wylądowała na łożu z cierni, ani na ciemnej i zimniej posadzce
tylko w ramionach. Na dodatek jego ramionach, co było wyjątkowo
przyjemną odmianą dla zmęczonego ciała i duszy.
Nagle,
pojawił się przebłysk tego o czym tak usilnie starała się
zapomnieć.
****
Ciemnowłosy
Jared stał naprzeciwko i przyglądał się jej delikatnie
przechylając głowę w bok. To zachowanie było dla niego tak
typowe, że aż bolało ją to, jak dobrze zna zachowania tego
młodego człowieka. Uśmiechał się do niej tak zniewalająco i
nieśmiało jak tylko on potrafił. Wyciągnęła rękę w jego
stronę, ale on przesunął się tak, że był poza zasięgiem jej
dłoni. Zrobiła to samo po raz kolejny i kolejny, ale za każdym
razem wymykał jej się, nie pozwalał się dotknąć. Na twarzy
wciąż gościł mu ten sam tajemniczy uśmiech. Goniła go przez
dłuższą chwilę, ale wciąż i wciąż nie dawał jej szans.
Obraz
się zmienił.
Teraz
znajdowała się w sypialni ich małego mieszkanka. Było ciemno, noc
delikatnie ją otulała i sprawiała, że nie czuła się tak
samotnie jak zawsze. Coś jednak było nie tak, w mieszkaniu było
cicho, za cicho. Zazwyczaj Jared tłukł się od rana, nie potrafił
spać zbyt długo, więc zawsze budził ją śpiewem, albo
nieumiejętnym krzątaniem się w kuchni. Słyszała tylko swój
niespokojny, przerywany oddech i szelest pościel, z której właśnie
próbowała się wydostać.
Skierowała
się do salonu, w którym zazwyczaj spędzał czas jej ukochany.
Pusto. Cały pokój spowity był w mroku, który zdawał się czyhać
w każdym, nawet najmniejszym zakamarku, nie tylko pomieszczenia, ale
też jej umysłu. Rozglądała się po nim tak długo, że jej oczy
zdążyły się przyzwyczaić do ciemności. Niestety, nigdzie go nie
było. Z przerażeniem wpadła do łazienki, która świeciła takimi
samymi pustkami jak reszta mieszkania. Wróciła do pokoju dziennego
i usiadła na podłodze starając się za wszelką cenę opanować
oddech, który przerodził się w urywany szloch.
Czuła
się sama, pozostawiona w otchłani samotności. Po raz kolejny
zresztą. Jej podświadomość podsuwała coraz to gorsze obrazy.
Zaczęła się nakręcać, płakać z każdą minutą bardziej, aż
drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich stał on.
Rozczochrany,
lekko zamyślony z paroma torbami zakupów w chudych dłoniach.
Odetchnęła z ulgą i rzuciła mu się w ramiona. Tak... Tak było
idealnie.
****
Obudziła
się i poczuła czyjąś obecność tuż obok niej. Nie miała ochoty
otwierać oczu, więc sprawdziła ręką czy jej się rzeczywiście
wydaje. Pod nią poczuła ciepłą klatkę piersiową jakiegoś
mężczyzny. Zdumiona podniosła się na łokciach i spojrzała w
jego stronę.
Leżał
tak spokojnie, jakby to nie był on. Oddychał miarowo, pochrapując
lekko co ją kompletnie rozczuliło. Uśmiechnęła się i złożyła
delikatny pocałunek na jego policzku co spowodowało ciche
mruknięcie z jego strony. Przewrócił się na plecy, tak, że leżał
rozwalony na środku łóżka.
Ostatni
raz popatrzyła na niego z czułością i wstała jednocześnie się
przeciągając. To był dobry początek dnia- myślała robiąc sobie
kawę i podśpiewując cicho.
****
-Tomo!
Myślę, że bardziej przeżywasz moją własną ciążę niż ja
sama!- krzyczała Vicky, ale nie było w tym ani odrobiny złości.
Rozczulał ją tą swoją troską.
-Kobieto
ty moja jedyna...- zaczął ostrożnie.- Siedź proszę cicho, bo
chcę zrobić ciasteczka dla małego Tomusia.
-On
się jeszcze nie...- chciała sprostować, ale spojrzenie małżonka
skutecznie zasznurowało jej usta. Wróciła do zszywania jego
spodni, które rozdarł podczas remontowania pokoju dziecięcego.
Oczywiście nie pozwolił jej sobie pomóc, ani tym bardziej zamówić
fachowców. Chciał pokój dla swojego pierwszego potomka zrobić po
swojemu. Tak jej powiedział. Skończyło się na podartych
spodniach i obolałym kręgosłupie, po tym jak spadł z drabiny na
łóżeczko.
-Proszę,
powinny już być dobre.- podał jej talerzyk pełen małych,
pachnących ciasteczek. Spróbowała jednego i rozpłynęła się w
tym niezwykłym smaku. Czuła miętę i jakieś inne zioła,
przyprawy. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się do samej siebie.
-Nie
ma to jak trafić na idealnego męża.- zachwalała zdolności
Chorwata.
-To
ja trafiłem na idealną żonę.- powiedział cicho i pochylił się
nad nią, aby po chwili złożyć na jej ustach słodki, czuły
pocałunek pełen wszystkich uczuć, które do niej żywił.
Miłości, troski, zaufania i wielu wielu więcej. Kochał ją ponad
wszystko, nie wiedział co by ze sobą zrobił, gdyby ją stracił...
Wszystko cudownie tylko czemu taki krótki?! Ja tak się ucieszyłam że jest nowy, a ty nawet nie dasz się nacieszyć :< Bardzo ogromnie wyczekuje kolejnego rozdziału i mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej tak jak te 5 komentarzy, pozdrawiam i czekam <3
OdpowiedzUsuńChyba trochę za bardzo przekombinowałaś z tym opowiadaniem. Pierwsza część o chorej dziewczynie jest kompletnie niepotrzebna. Z czasem się rozkrecasz i jest lepiej. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńLubię to opowiadanie, bo jest inne niż te które czytałam do tej pory. Rozdział jest dobry, chociaż nie ukrywam, że ostatnio Twoje wpisy są owiane nutą tajemnicy, co również mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę! ;)
Aha... Zielińska, ty pisz a nie sie opierdzielasz. <3
OdpowiedzUsuńdostałam pozwolenie od autorki. tylko ja mam prawo zwracać się do niej po nazwisku, sorry not sorry :)
Usuńmój komentarz jest 5., więc pisz mała następny :3
nie obrażę się za dedyk, chociaż kilka już dostałam, huhu.
kocham Cię mocno i czekam na 21.
buziaki :* :* :*
Helcia przeczytałam od nowa twoje ff JEST CUDOWNE <3
OdpowiedzUsuńjuz nie moge sie doczekac małego Tomusia :3 wczesniej nie pisalam komentarzy i teraz jest ten moment hehe
Kocham twoje ff. Jest idealne! Cass i Jared są tacy idealn, nawet w 3 letnim śnie. Wiem ze rozdzial za szybko sie nie pojawi ale czekam ! Milego pobytu na wakacjach teraz i duuuuuuuuuzo weny zycze <33
Hej, dobiero wczoraj w nocy weszłam po raz pierwszy na tego bloga i odrazi sie zakochałam. Wszystko przeczytałam na jjednym tchu. Bardzo podobai sie to ff :* jest inne od tych ktore czytam. Czasami pewne sytuacje sa ttroche nie realne, ale to nic bo to wszystko zalezy od twojej wyobraźni. No ale podsumowując KOCHMAM twoje ff czekam na następne rozdziały, życe DUUUUŻO weny i wspaniałych wakacji :* pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń