czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 1- Rape me my friend...

- Cassie! Proszę Cię... Chciałbym wytłumaczyć!- słyszę za sobą wołanie Jareda. Nie rozumiem dlaczego tak bardzo zależy  mu na tym, aby mi to wytłumaczyć. Przez chwilę pomyślałam, że może mu się podobam, ale szybko odpędzam to od siebie. Przecież ja nikomu się nie mogę podobać. Wredny głosik w mojej głowie szepce do mnie: "Ty grubasie. Myślisz, że ktokolwiek zwróciłby uwagę na takiego słonia jak ty? W szczególności chłopak o wadze piórka? Chyba jesteś śmieszna".
Przez tą jedną głupią myśl przypominają  mi się wszystkie obraźliwe komentarze rzucane w moją stronę. Kolejne łzy płyną bezwiednie od moich oczu do moich ust. Dopiero ich słony smak uśwaidamia mi, że znowu płaczę. Opadam na trawnik. Nawet nie wiem gdzie jestem. Staram się uspokoić i sięgam po kolejnego papierosa do mojego plecaka. Cholera! Zostawiłam go na tej piekielnej ławce. Nie mogę się teraz po niego wrócić. Jared pomyśli, że chcę z nim rozmawiać. Przyłapuję się na tym, że obchodzi mnie co sobie będzie wyobrażał o mnie chłopak, którego ledwo co znam. Co ja gadam. W ogóle go nie znam. Z drugiej strony lepiej żebym się martwiła tym niż tym, że nie mam przy sobie żyletki. O tak... Chciałabym sobie znów ulżyć. Kusi mnie piekielnie. Muszę znowu poczuć zimny język ostrza na mojej skórze. Jedyną rzeczą, którą w sobie lubię jest fakt, że moja skóra ma kolor śnieżnobiały. Nie ważne ile się będę opalać, zawse pozostanę królową śniegu. Czerwień mojej krwi wygląda przepięknie na białych nadgarstkach. Nie mówiąc już o nogach. 
 Rozmyślam sobie nad wyższością żyletek nad nożyczkami, gdy nagle słyszę czyjś przyśpieszony oddech i głuche uderzenie obok mnie. Postanawiam otworzyć oczy; co mi szkodzi ujrzeć mojego mordercę. Nie powiedziałam wam jeszcze jednej rzeczy o sobie-  a mianowicie zawsze wzystko widzę w ciemnych barwach. Nie jest to pomocne, ale za to jakie ciekawe. Zawsze pisałam najciekawsze opowiadania o mordercach, nagłych zgonach oraz samobójstwach. Nauczycielki były zachwycone moim warsztatem pisarskim. Zasługa licznych pamiętników, gdzie każdy wpis wyglądał jak list pożegnalny. 
Wracam do rzeczywistości. Powoli otwieram oczy i nic nie widzę. Niemożliwe, że mi się zdawało. Siadam na trawie i zaczynam się rozglądać za obiektem co delikatnie mówiąc sapie. Spoglądam w prawo i już widzę co, albo raczej kto zakłócił mój moment załamania nerwowego. Obok mnie leźy rozłożony jak długi Jared. Muszę przyznać, że chłopak jest zdesperowany skoro biegł za mną aż tutaj. Widzę jak otwiera swe magnetyczne oczy i uśmiecha się do mnie. Staram się odwzajemnić ten gest ale moje usta odzwyczaiły się od tego grymasu potocznie zwanego "serdecznym uśmiechem". Głosik w mojej głowie podpowiada, że wyglądam jak słoń ze szczękościskiem. Przez ten komentarz zaprzestaję moich marnych starań. 
- Szukałem cię Cass.- odzwya się chłopak. Ten jego głos... Cholera dziewczyno nie rozpływaj się nad nim. To ćpun- Mogę mówić tobie Cass, prawda?- możesz robić wszytstko co chcesz. Kurwa! Nie zakochuj się idiotko! Pamiętasz? Nie zasługujesz na miłość.
- Taa, jasne.- odpowiadam z udawaną obojętnością. Co w nim takiego jest, że chcę go przytulić i pocieszyć a z drugiej strony zgwałcić. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje.- Po co za mną biegłeś?- staram się być oziębła. Znowu ukrywam emocje, nawet przed sobą.
- Chciałem przeprosić. A poza tym to zostawiłaś plecak.- no tak. Rzeczywiście. Głupia ja pomyślałam, że mogę mu się spodobać.
- Nie musisz przepraszać. Przyzwyczaiłam się do niechęci do mojej osoby.- tylko się nie użalaj idiotko. Nie możesz ufać nikomu. Staram się zachować stoicki spokój- Daj plecak. Sprawdzę czy wszystko jest.- chłopak bez słowa podał mi go. Zaczynam myśleć, że może go uraziłam. Ale to on obraził mnie jako pierwszy. Należy mu się. Zabieram się do przeszukiwania mojej zguby. Dokumenty są, paczki fajek też. Przeglądam kosmetyczkę. Brakuje moich żyletek i temperówki. Tak myślałam...- Wiesz może gdzie są moje... Rzeczy z kosmetyczki?- pytam ze stresem. Nie może mi ich zabrać. Nie poradzę sobie bez nich. W chwilach załamania wystarczy, że na nie spojrzę i jest mi trochę lepiej.
- Mówisz o tym?- wyciąga z kieszeni moje ukochane przyjaciółki i macha mi nimi przed oczami.- Szukałem jakiegoś numeru telefonu czy czegoś w tym guście i znalazłem to. Myślę, że ci się już nie przydadzą.- mówiąc to wstaje i wyrzuca wszystko do jakiejś rzeki. Zabawne, jestem w tym mieście i nie wiem nawet jakie rzeki przez nie przepływają, jak nazywają się ulice. Niestety na razie to nie jest moim problemem. On wyrzucił na moich oczach jedyne rzeczy, które przynosiły mi stuprocentową ulgę.- Wiesz, że nie możesz tego robić? 
- Tak? A co ci tak bardzo zależy na ty co mogę a co nie? Przypominam ci, że jestem tylko głupią anorektyczką, którą spotkałeś na swojej drodze przez przypadek.- znowu staram się ukryć emocje. Tym razem nie jest to przypływ miłości. Teraz ukryam gniew, wściekłość i co dziwne: pożądanie. Dziwne dlatego, że przez to wszystko odstawiłam życie seksualne na bok. Mogę się pochwalić, że jestem osiemnastoletnią dziewicą. Dlaczego? Zawsze kiedy ktoś proponował mi cokolwiek myślałam, że ze mnie kpi. Mnie przecież nie można pożądać. Jestem obrzydliwa.
- Zależy mi na każdym. Każdym co ma problemy tak jak ja. A ty mi na takiego kogoś wyglądasz.- odparł przez zaciśnięte zęby. Czyżbym trafiła w słaby punkt? Z jednej strony mi przykro a z drugiej chętnie wypróbuję jego granice. Chętnie się nimi pobawię.- Więc od dzisiaj już tego nie robisz. Rozumiesz? 
- Yhym.- mruknęłam pod nosem. Dlaczego on nie może już sobie iść? Dostałam mój plecak, więc niech spierdala. Nie chcę aby pomyślał, że mi się podoba. Z doświadczenia wiem, że kiedy ludzie wiedzą co czujesz i jaka jesteś naprawdę; niszczą cię i gnoją póki mogą.- Naprawdę dzięki za pomoc i troskę, ale muszę już iść. Śpieszę się na pociąg, który odjeżdża za trzydzieści minut. Ucięliśmy sobie uroczą pogawędkę, nieprawdaż? Już zdążyłeś mnie pouczyć. To chyba mój życiowy rekord: widzimy się drugi raz, nie znam cię a ty już odciągasz mnie od samobójstwa. Powiem ci jedno Jared; piętnastu psychologów, następnie tyle samo psychiatów aż w końcu cały szpital dla wariatów próbował to zrobić. Jak sam możesz zauważyć z marnym skutkiem.- wstałam i zaczełam iśc. Jakie to zabawne, kolejny raz go zostawiam samego z głową pełną myśli. Ledwo co mnie poznał biedaczek a już spierdalam mu psychikę. Niestety chłopak jakby ogłuchł: poszedł za mną. Oczywiście, nie przestając mówić do mnie, żebym nie szła itp. Lecz nagle powiedział coś, co sprawiło, że się zatrzymałam.
- Dlaczego mnie okłamujesz Cass? Dobrze wiem, że nie śpieszysz się na żaden pociąg. Nie masz biletu, u nas nie kupisz tak szybko biletu o tej porze dnia.- nagle dotarło do mnie co on mówi. Jak mogłam być taką idiotką, że nie pomyślałam zanim palnęłam to kłamstwo. Zapomniałam, że to just nie jest przytulna Anglia; flegmatyczna i powolna. To jest już prawdziwy świat, znajduję się w Nowym Jorku, gdzie nigdzie nie dostanę nic za darmo. Nawet pomocy.
- Ja... Ja wcale nie... Przepraszam ciebie Jared ale naprawdę krępuje mnie rozmowa na takie tematy...- próbuję się tłumaczyć z własnej głupoty. No tak, to, że przefarbowałam włosy na czarno nie zmienja faktu, że jestem blondynką z krwi i kości. Mimo mydlącego oczy koloru włosów cała moja posatć wskazywała na delokatną, jasną stronę mojej osobowości. Delikatna twarz z oczami koloru czekolady, lekko czerwone usta... Tak określają mnie inni. Ja widzę siebie jako tłustą, niską dziewczynę ze świńskim nosem i zapadającymi się policzkami. Dopóki Jared mnie nie pocałował myślałam, że moje usta stworzone są tylko do najgorszej czynności na świecie; jedzenia. Moja figura też nie jest obiecująca: dziewczyny w szkole plotkują za moimi plecami, że podobno mam świetne nogi i chcą z zazdrości żebym je sobie złamała. Dla mnie są to dwa obrzydliwe klocki tłuszczu, z którymi zmuszona jestem żyć. Spodnie tylko uwypuklają zwały celulitu znajdującego się na nich. Jedynie ślady po bliznach zakrywają większość tych obrzydliwych kończyn. Pamiętam jak kiedyś zapytałam chłopaka, któremu rzekomo się podobałam, aby mnie opisał. Powiedział rzeczy, które zapamiętam chyab do końca mojego nędznego życia: " Cass, kiedy tylko cię widzę na korytarzu szkolnym pierwsze co widzę to twoje idealne oczy, które chwilami przerażają mnie swoją głębią. Następnie idealne kości policzkowe i te różowe usta, stworzone do pocałunków. Kolejna jest twoja idealna figura: długie nogi oraz wcięcie w talii. Jako facet zwracam oczywiście uwagę na pełne piersi, którymi obdarzyła cię matka natura..." 
Po tym co powiedział uciekłam do damskiej toalety na trzecim piętrze: miałam pewność, że nikt tanie zajrzy. Płakałam przez długi czas wiedząc, że mnie okłamuje, że to nie jest opis mnie. Patrzyłam wtedy w lustro i jeszcze bardziej utwierdzałam się, że to stek kłamstw.
- Cass! Cass! Wszystko ok?- kompletnie zapomniałam o chłopaku stojącym przede mną. Wyrwał mnie z mojego zamyślenia i brutalnie sprowadził na ziemię.- Słyszysz mnie dziewczyno? Masz w ogóle gdzie się podziać?
- Nie. Tak się sklada, że jestem zdana tylko na siebie i cholernie mocno sobie z tym nie radzę.- wyrzuciłam to z siebie na jednym oddechu i znowu poczułam te piekelne łzy, które wypalały mi policzki.
- Chodź ze mną, proszę. Mam małą miejscówkę niedaleko, nie jest to może pałac do jakich zapewne przywykłaś, ale na jedną noc mam nadzieję, że wystarczy. Nie bój się, nie skrzywdzę cię.- powiedział chłopak pełnym troski głosem. W sumie to co mi szkodzi? Nie mam już nic do stracenia, nie mam tutaj nikogo, do kogo mogłabym pójść, więc czemu nie spróbować u niego? Zapowiada się być intereującym człowiekiem, może jak już spędzę z nim trochę czasu to się dowiem czy chcę go zamordować czy chcę się z nim kochać.
- No to chodźmy.- mówię do niego a moja perfidna podświadomość nie pozwala mi dostrzec uśmiechu, który wkradł się na jego twarz po moich słowach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że rozjaśniłam lekko sytuację z wyglądem bohaterki :) ponownie przepraszam za błędy i myślę, że zdania są już mniej chaotyczne i troszkę dłuższe :) 
Na razie jest to dopiero początek, więc zaczynam się rozkręcać :) W następnej części dowiemy się dużo o Jaredzie i naświetlimy jego postać wieloma wątkami :) 
Zapraszam do komemtarzy w tym konstrktywnej krytyki :)
*MarsHugs*
 

6 komentarzy:

  1. Pojawia się sporo powtórzeń, ale z czasem sama będziesz się przyłapywać na tych błędach i starała się je unikać, wiem z doświadczenia. ;)

    Cass ma problemy ze sobą i swoją psychiką, nie umie się zaakceptować. Ja rozumiem, że miała lęki z przeszłości, kiedy miała 13 lat, ale żeby nadal trwały? Coś innego, o wiele gorszego, musiało na nią spaść, skoro ma takie, a nie inne podejście do zaakceptowania samej siebie.

    Pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam i stwierdzam, że całkiem dobre. Dopatrzyłam się tam paru błędów, ale to nic. Sam zamysł podoba mi się i myślę, że to dobry początek bloga :) Oby Ci szło coraz lepiej.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne ! Tak jakbym trochę czytała o sobie.. Mam tylko jedną uwagę nie używaj skrótów takich jak itp. itd. czy innych :)
    Pozdrawiam Xo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Są błędy i powtórzenia, ale nie rażą tak w oczy. I tak jak napisała Marcelina, nie używaj skrótów itp. itd.
    Rozdział bardzo mi się podobał i czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń