wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 6- One life left to live, to forgive...

Muzyka:

Polecam do tego czytania tego rozdziału:
Revenge- 30 Seconds to Mars 
Second life replay- Californication Soundtrack
Happysad- Z pamiętnika młodej zielarki
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
  Czy znasz to uczucie, kiedy w jednej chwili cały świat spada ci na głowę? W tym oto momencie właśnie tak się czuję. Kolejny raz zaprzepaściłam szanse na normalne życie i posiadanie kogoś, kogo obchodzę. Jestem nikim. Zepsułam wszystko akurat wtedy, kiedy zaczęło się układać. 
Czego w tej chwili pragnę? Moja pesymistyczna natura oraz głosik nienawiści podpowiadają jedną myśl; śmierci. Chcę umrzeć. Przez chwilę nawet pomyślałam, że warto żyć, na świecie jest mnóstwo ludzi z problemami dużo większymi niż moje i jakoś dają radę. Dlaczego mam skrócić swoie cierpienie, skoro ono podobno uszlachetnia? 
  Jedni myślą, że samobójstwo to akt tchórzostwa i ucieczki od problemów. Zwykłe szczeniackie wykroczenie. Ja odkąd pamiętam starałam się zrozumieć co ci ludzie przeszli, jaka była  ich historia i wreszcie, z jakich powodów musieli wykonać tak poważny krok w przepastne ramiona śmierci? Zastanawia mnie fakt, że tak wiele ludzi wyśmiewa się z samookaleczania oraz nienawiści do samego siebie. Co jest w tym takiego zabawnego? Czy ludzkie nieszczęście stało się śmieszne i radosne tylko dlatego, że tak wiele z nas ma problemy? A może to jest kwestia dojrzałości psychicznej. To tak bardzo boli kiedy najlepszy przyjaciel umniejsza twoje sprawy tylko dlatego, że popadłaś w nałóg ostrej żyletki. Krzywdzące, ale niestety prawdziwe.
        ****
Powoli wychodzę z pokoju, aby tylko nie obudzić Shannona i nie musiec wysłuchiwać jego pijackich zwierzeń. Szybko odszukuję łazienke, w której automatycznie się zamykam. Tutaj mam już spokój i  mogę płakać. Łza jedna za drugą pokonuję drogę od mojego oka aż po szyję i dekolt. Patrzę w lustro a jedyne co widzę to kompletną życiową porażkę wypisaną na mojej twarzy. Kolejny raz zawiodłam kogoś na kim mi tak cholernie mocno zależy, jak i samą siebie. Koło lustra widzę kosmetyczkę i mała iskierka nadzieji błyska w moim oku. Podnoszę się z podłogi i chwyta, owe znalezisko. Wysypuję całą zawartość na podłogę i wciąż liczę na to, że ujrzę moje ukochane przyjaciółki. Jest jakaś podrabiana woda kolońska, maszynka elektryczna i.... Tak! Widzę trzy magiczne przdmioty, moją ucieczkę od problemów i zła co się na tym świecie znajduje. 
Momentalnie ściągam spodnie chcąc zostawić nadgarstki na później. Czuję ten cudowny drescz podniecenia i przypływ adrenaliny. Tak długo czekałam na tą chwilę, że moje ręce zaczynają się mimowolnie trząść. Siadam na podłodze, wkładam słuchawki do uszu i puszczam moją składankę wyciskającą łzy. Zaczynam mój rytuał.
Najpierw powoli przesuwam narzędzie rozkoszy po mojej skórze czując coraz to większą ekstazę. Przyciskam delikatnie i czekam aż popłynie pierwsza kropelka krwi. Kiedy już ją widzę przesuwam ręką tak aby powstała długa, prosta kreska idealnie psaująca do swoich poprzedniczek. Zamykam oczy i rozkoszuje się tym uczuciem. Wykonuję kolejne pięć tym samym ruchem i staram się uspokoić mój oddech. Czuję się taka zaspokojona, jakby nie było nic oprócz mnie i moich przyjaciółek. Nigdy ich nie opuszczę, one zawsze pomagały mi w cierpieniu i uśmierzały sobą ból w mojej głowie.
Leżę tak na tej zimnej posadzce aż nagle słyszę dobijanie się do drzwi. Ledwo co potrafię się na tym skupić, więc ignoruję je kompletnie. Delikatne światło sprawia wrażenie, że w łazience nikogo nie ma. Moja ręka z żyletką przenosi się na przeciwny nadgarstek. Parę cięć i obok mnie powstaje coraz to większa kałuża krwi, która powoli miesza się z moimi łzami. Wszystko wydaje się być takie piękne, ludzie tacy dobrzy i mili. Chyba zasypiam.
****
Perspektywa Jareda
Jak tylko usłyszałem słowa mojego pijanego braciszka nie mogłem w to uwierzyć. Spojrzałem na Cass i ujrzałem ten przerażony wzrok. Czyli jednak to prawda. Wybiegłem szybko z apartamentu i udałem się do zaufanego dilera. Mój sposób na radzenie sobie z tak wielkim rozczarowaniem jak to był dość kosztowny, ale jaki efektowny. Wracam teraz do hotelu okrężnymi drogami, aby nie wzbudzać podejrzeń. Łzy cisną mi się do oczu, lecz obiecałem sobie, że jak wrócę i zamknę się w łazience, by wsktrzyknąć sobie dawkę mojego lekarstwa to wtedy pozwolę sobie na płacz. Dlaczego kolejna osoba chce mnie wykorzystać i dostać się do mojego brata? Co on ma w sobie czego ja nie mam? Czy to takie zabawne rozkochać w sobie chłopaczka tylko po to, żeby dostać się do członka jego rodziny? Nie sądze. Kurwa, chciałem jej pomóc, a ona odpłaca mi się obściskiwaniem z Shannem. Rozumiem, część planu i w ogóle ale to co oni tam wyprawiali nie należało do jej zadań! Dochodzę już do hotelu, otwieram drzwi i szybko pokonuję drogę do windy. Jeszcze tylko parę pięter i będę u celu. Moja słodka amfetamina czeka w kieszeni kurtki tylko na to by się nią odpowiednio zająć. 
Wychodzę na korytarz i otwieram drzwi do apartamentu i szukam łazienki. Próbuję do niej wejśc, ale mimo tego, że światło się nie pali to jest zamknięta. Pewnie się drzwi zatrzasnęły jak to często bywa w takich motelach. Opieram się o nie ciężarem ciała i wreszcie ustępują. 
W półmroku dostrzegam rozsypane rzeczy z mojej kosmetyczki, tak, jakby ktoś chciał coś znaleźć, a sprawiało mu to problem. Jednak to co widzę obok jest spełniem koszmaru, który ostatnio śni mi się co noc.
Widzę Cass całą w jej własnej krwi i z żyletką w ręce. Ma zamknięte oczy, więc szybko podbiegam do niej i staram się ją ocucić. Dziewczyna nagle spogląda  na mnie a jej źrenice są rozszerzone jakby z podniecenia.

****
Perspektywa Cassie
Ktoś wchodzi do łazienki, ale moje powieki są zbyt ciężkie, aby je unieść. Słyszę urywany oddech i czuję jak ktoś kuca przede mną i potrząsa mną delikatnie wciąż szepcąc moje imię. Jak ono pięknie brzmi w jego ustach. Rozpływam się wyobrażając sobie mojego rozmówcę w różnych intymnych sytuacjach razem ze mną. Udaje mi się otworzyć oczy i widzę spełnienie moich marzeń. Chyba już umarłam i trafiłam do nieba. Uśmiecham się lekko i pokazuję mu moje dzieło unosząc nadgarstek do poziomu jego wzroku. Nie rozumiem dlaczego, ale widzę przerażenie wypisane na jego twarzy.
Czego się boisz kochanie? Jestem wreszcie szczęśliwa...- mówię mu do ucha i widzę jak wzdryga się na moje słowa. Zapomniałam, że mnie nienawidzi. Kolejne łzy płyną po moich policzkach już nawet nie staram się ich ukrywać. 
Cass, dlaczego to zrobiłaś? Czemu chciałaś się zabić?- pyta mnie roztrzęsionym głosem i widzę jak w jego oczach zbierają się pojedyncze krople. 
Kolejny raz zawaliłam, chciałam, naprawdę chciałam abyś mnie pokochał. Wszystko zniszczyłam. Nie rozumiem dlaczego wtedy go tak pocałowałam, pewnie przez to, że wreszcie czułam się jak ta silna osoba, co może mieć wszystko ale nie musi niczego. Przykro mi to mówić, ale wykorzystałam go, aby poczuć się lepiej w swoim ciele. Oczywiście, podobało mi się ale nie czuję do niego tego co do ciebie... Proszę cię nie zostawiaj mnie.- widzę jak chłopak walczy ze sobą aby mnie nie przytulić i odejść ale chyba uczucia wzięły górę nad rozumem i po chwili jestem w jego objęciach. Jak dobrze jest znowu poczuć się kochaną. Czuję jego zapach, który tak mnie uspokaja i  w jedeneh moje nerwy nie wytrzymują i kompletnie się rozklejam w jego koszulkę. Udaję mi się usłyszeć jego cichy szloch. Widać, że przeżywa to tak samo jak ja.
Cass...- Jared odsuwa się ode mnie i w jego zapłakanych oczach widzę troskę i smutek.- Opowiem ci pewną historię, ale obiecaj, że mnie wysłuchasz do końca i ani razu nie przerwiesz, dobrze?- pyta mnie chłopak, a ja potakuję potulnie. Dla niego zrobię wszystko. Widzę jak uśmiecha się delikatnie i zaczyna.- Pamiętam jak miałem piętnaście lat i ludzie wyśmiewali się ze mnie, że jestem synem hipiski. Według nich nie miałem domu i brałem narkotyki. Śmiali się z moich ubrań, z tego, że były na mnie za duże, bo w większości należaly do Shannona. Pewnego dnia przesadzili i to poważnie. Nie mogę sobie przypomnieć co to była za obelga, ale wtedy sięgnąłem po żyletki. Czułem podniecenie, ekstazę oraz to wspaniałe uczucie szczęścia. Wreszcie coś przyćmiło to, co się działo w mojej głowie. Myśli przestały być takie głośne a całe moje ciało ogarnął przyjemny ból. Od tamtego czasu robiłem to regularnie. Po roku czasu wyglądałem jak jedna wielka, czerwona blizna. Akurat wtedy przyszła do nas pewna dziewczyna. W jej oczach widziałem taki sam smutek jaki był w moich. Potem kompletnie nie zwracałem na nią uwagi, aż do dnia, który zmienił moje dotychczasowe życie. Tamta dziewczyna przyszła do szkoły z uśmiechem na twarzy i roześmianymi oczami. Nie rozumiałem co może pocieszyć osobę, która ma problem z samookaleczaniem. Na przerwie poprosiłem ją, aby wyszła ze mną na podwórko i porozmawiała. Nawet nie wiedziałem jak ma na imię ale po tej historii zapamiętam je do końca życia. Alex powiedziała mi pewien sposób, który pomógł mi zaprzestać okalecznia się. Musisz ustalić sobie pierwszą datę. Dajmny na to, że będzie ona za tydzień od dzisiaj. Do tej pory nie możesz się pociąć, jeśli to zrobisz to ja także, rozumiesz Cass? Potem ustalasz kolejną i kolejną i jeszcze następną, dopóki się całkowicie nie wyleczysz. Przez ten cały czas będę cię wspierał. Jesteś moim słońcem, a moje słoneczko nie ma prawa cierpieć...- skończył swoją opowieść, podczas której łzy spływały po moich policzkach jak szalone. Jemu naprawdę na mnie zależy. Przytulam go najmocniej jak potrafię i wsłuchuję się w jego bicie serca oraz miarowy oddech. Powoli zasypiam przytulona do mojego wybawiciela...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No to mamy szósty rozdział :) 
Dedykuję go osobie, bez której by w ogóle nie powstał. Dzięki, że przy mnie jesteś :) 
Co o nim myślicie?
Czekam na opinie i komentarze ^^
Następny już w sobotę.

*MarsHugs*

2 komentarze:

  1. Boże, poryczałam się :') nie wiem dlaczego ale Twój blog wywołuje we mnie tyle emocji... Ta historia wydaje się być taka prawdziwa... Naprawdę, wzruszyłam się mocno. Dobra robota, z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jedną malutką uwagę, poza błędami ortograficznymi XD - za krótkie :C

    OdpowiedzUsuń