sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 4- Love Game

Trzy, dwa... Jeden. Wchodzę do sali odwiedzin świecącej pustkami. W rogu pokouj siedzi do mnie tyłem jakiś mięśniak. Przypuszczam, że to jest ten osławiony Shann. Jared wyznał mi w samolocie, że w dzieciństwie nazywał go Shannimal. Starałam się nie parsknąć mu w twarz śmiechem. Kto o zdrowych zmysłach, do cholery jasnej nazywa kogoś jak z niemieckiego pornosa. Ta informacja pozwoliła mi wyrobić swoją opinie o stabilności psychicznej, szczerze to jej braku u obu panów Leto. Przystojne z nich osóbki ale lekko pojebane. I znowu moja sucza natura wkracza do akcji, spokojnie Cass, musisz się trzymać planu. 
 - Hej misiu pysiu mój kochany! Co oni zrobili mojemu biedactwu?- wydzieram się brzmiąc zapewnie jak jakaś głupia kwoka. Chyba zadziałało, policjanci wyszli z sali nie chcąc słuchać oraz patrzeć na moje akty okazywania miłości. Mogłabym już zachowywać się normalnie, ale w pomieszczeniu jest mnóstwo kamer. Przecież to więzienie, idiotko. Mój jakże uprzejmy głosik w głowie porwócił ze zdwojoną siłą.
 - O co chodzi? Co jest grane?- pierwszy raz w życiu słyszę taki tembr głosu. Czuję jakby przenikał przez moje ubranie, następnie ciało i docierał do mojej duszy. Gdyby nie to, że mam się trzymać planu to wiem co by się za chwilę działo na jedym z tych stolików. Niestety to pozostanie jedynie w mojej chorej wyobraźni.- Kim ty..- nie zdąrzył dokończyć. W jednej chwili znajduję  się przy nim i zgrabnie wpijam  się w jego usta. Mimo tego, że jest niższy od swojego brata, muszę  stanąć na palcach by go dosięgnąć. Jego pocałunki są zupełnie inne od Jareda, takie mocniejsze, pełne wielu emocji zbitych w jedną silną, która zawładnęła mną w tej chwili. Wiem, że on traktuje ten moment jako ostatnią możliwość kontaktu z kobietą, dopóki nie zamkną na te parę lat, ale to jest dla mnie tak magiczny sposób na pokazanie tego co się czuje, że niemal zapominam o wiadomości. Sprawnie "wprowadzam" mu ją do ust, by móc choć przez sekundę dłużej rozkoszować się nim. Jego silne ramiona oplotły mnie niczym stalowe kraty, które nie pozwolą mi się z nich wyrwać. Gdybym miała opisać jego zapach jedym słowem, na sto procent byłaby to kawa. Pachniał jak ta prawdziwa, kolumbijska. Niestety plan obejmował też pożegnanie się z nim po "krótkim i niezobowiązującym" pocałunku jak go określił Jared. Chudy zazdrośnik. Chciałabym wyglądać tak jak on: mogłabym policzyć swoje wszystkie żebra przez skórę i wreszcie przestać się odchudzać. Niestety on wygląda fantastycznie, a ja mam zwały tłuszczu. Dobra Cass kończ to i się żegnaj.
 - Jared.- wyszeptałam mu do ust. Mężczyzna zrobił zdziwioną minę i przestał mnie całować. Mam nadzieję, że zrozumiał, że nie muszę już mu tłumaczyć.- Usta. Wiadomość.- wyrzucam z siebie te dwa słowa. Głośniej, tak żeby usłyszeli to policjanci dodaję- Kochanie, do zobaczenia za godzinę. Przecież to będzie twoje ostatnie sześćdziesiąt minut u mojego boku skarbie! Domyśl się co będziemy robić.- kończę zalotnie i posyłam mu buziaka w powietrzu.
 Nie czekając na policjantów wybiegam chichocząc jak nastolatka. Mam nadzieję, że nie mam tych swoich cholernych rumieńców na policzkach, nie chcę żeby Jared to widział. 
                                                                        ****
 Wychodzę z gmachu więzienia i widzę jak mój zazdrosny chuderlak pali papierosa. Patrząc na końcówki innych wokół niego, nie jest to pierwszy jaki teraz zmaltretował. Dostrzega mnie, a na jego twarzy widzę złość. Czy zrobiłam coś nie tak? Przecież cały czas trzymałam się tego cholernego planu. Widzisz? Znowu zawiodłaś głupia słonico. Jak możesz być taka beznadziejna? Głos w mojej głowie zaczyna mnie powoli dobijać. Mam już dość.
 Mimo wątpliwości podchodzę chwiejnym krokiem do Jareda. Dlaczego się kołyszę na boki? Po pierwsze to z emocji jakich pozwolił mi doświadczyć Shannon, a po drugie tp te szpilki są strasznie niewygodne.
 - Mogę łaskawie wiedzieć co takiego robiłaś przez te pół godziny? Czy może nie jestem godzien?- pyta wyraźnie wkurzony chłopak. Czyli jednak ponownie wszystko zepsułam.
 - Chciałam, żeby to wyglądało naturalnie. Nie mogłam jako napalona dziewczyna przyjść dać buziaka i wyjść. Przekazałam mu wszystkie informacje co miałam, jednym słowem wykonałam zadanie.- kolejny raz staram się zachować spokój i opanowanie. Przez moją chorą psychikę, każda, nawet najmniejsza dawka krytyki sprawia, że płaczę. Z trudem powstrzymuję łzy.
 - Ja... Przepraszam. Martwiłem się, że coś nie wypaliło, policjanci się zorientowali albo Shann nie wszedł w twoją grę. Wybaczysz mi?- mówi to wszystko na jednym oddechu i patrzy mi głęboko w oczy. Nagle jego pełne błękitu spojrzenie ciemnieje aż przybiera kolor granatu. Nie mam pojęcia dlaczego. Może to ze złości na mnie? Dlaczego ja wszystko pieprzę?- Cass, jesteś idealna.- szok. Przeżywam w tym momencie największe zaskoczenie w życiu. Jared przysuwa się do mnie, a ja myślę, że chce mnie uderzyć, więc kulę się w sobie instynktownie. Zamiast twardej pięści na policzku czuję jak jego usta zbiżają się do moich. Bezwiednie oddaję się mu całą sobą. Moje ciało przylega do jego, a ręce oplatają jego plecy i ramiona. Chłopak popycha mnie w stronę ściany, tak, że teraz dotykam tyłem gładkiego muru jednego z budynków Miasta Aniołów. Powoli smakuję jego usta, których, jak się okazało przed chwilą, byłam strasznie spragniona. Napięcie między nami jest w tej chwili niemal, że namacalne. On pogłębia pocałunek, a ja wplatam palce w jego kruczoczarne włosy. Na swoim podbrzuszu mogę odczuć jego podniecenie, co w tej chwili w ogóle mi nie przeszkadza. Chłonę całą sobą jego dotyk, ręce wędrujące od mojej talii aż po pośladki i uda. Po raz pierwszy w życiu czuję się jak w niebie. Nie, zaraz, stop! Moja droga nie czujesz tego po raz pierwszy. Jakieś pięć minut temu obmacywałaś jego brata. Ale to tylko część planu... Staram się tłumaczyć swojemu własnemu sumieniu. Część planu powiadasz? A zawarte w niej było twoje podniecenie na samą myśl o nagim Shannie? Biję się z myślami. Z jednej strony pociąga mnie ten tajemniczy diler za kratkami swoich emocji, a z drugiej mam przed sobą prawdziwego boga seksu, któremu najwidoczniej się podobam. Inaczej nie całowałby mnie w taki sposób, w ogóle by mnie nie całował. Pogratulowałby wykonania swojej części planu i zabrał na jąkąś kawę. Właśnie... Od dzisiaj ten napój będzie mi się kojarzył z tylko jedną osobą. Teraz rozumiem dlaczego nadano mu ksywkę jak z porno, świetnie by się tam nadawał. Jego umiejętnośći przewyższały moje delikatne i dziewicze pocałunki jakieś tysiąc razy. Czułam się przy nim naprawdę pożądana. Jego młodszy brat działa na mnie zupełnie inaczej. Chcę go mieć. Rozmawiać z nim i śmiać się z jego idiotycznych żartów. Wracać z nim po nocach z kina i pić razem tanie wino. Zasypiać wtulona w jego ramiona po tym jakbyśmy kochali się jak wariaci. Potrzebuję tego związku, świadomości, że mam kogoś takiego jak on. Chęci bycia lepszą tylko dla niego, strojenia się i wymyślania różnorakich makijaży tylko by mu sobą zaimponować. Oto ja, Cassie Answorth jestem gotowa wkroczyć w poważny związek z tym człowiekiem, który właśnie dobiera mi się do stanika. Ale czy będę w stanie sprostać jego wymaganiom w sypialni? Przecież jestem laikem w "tych" sprawach. Wszystko co wiem o seksie jest zaczerpnięte z jakiś podrzędnych filmów porno i szkolnych broszurek rozdawanych na wychowaniu do życia w rodzinie. Cudownie... Mam nadzieję, że nie rzuci mnie z powodu mojego marnego doświadczenia w tych sprawach. Kobieto uspokój się! Nie jesteście razem. Nie planuj wspólnej przyszłości jeśli nawet nie wiesz co on do ciebie czuje! Może po prostu to jest jego sposób radzenia sobie ze stresem? Albo nie miał nikogo przez długi czas i jest na "głodzie". Wredny głosik daje się we znaki a ja coraz mniej zwracam na niego uwagę. Cholera, jak mi jest dobrze. Czuję przyjemne uczucie ciepła w okolicach mojej miednicy. Jeśli zaraz coś się nie stanie to chyba ekspoduję.
-Cass...- słyszę przerywany głos Jareda. Teraz nabrał brzmienia, które przyprawia mnie o ciarki na plecach. Co on takiego w sobie ma, że tak na mnie działa? Chciałabym się sprzeciwić, że to za wcześnie, ale nie potrafię. Wydaje się jakbym czekała na tą chwilę przez całe moje życie.- Teraz to ja chcę cię zgwałcić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wiem, że krótki, wiem, że mało się dzieje :/ ale jest to drugi rozdział dzisiaj, więc nie bijcie :p
 
Jak wam się podoba takie rozwinięcie akcji? Czekam na komentarze tutaj i na fb, choć milej widziane są tutaj :) 

A i chcę dodać, że kocham każdego z braci tak samo,a obraźliwe komentarze do jednego i drugiego to kwestia weny :)

* MarsHugs*

5 komentarzy:

  1. Yay, supcio rozdział. Czekam na kolejny.
    Dodałam Cię do polecanych u siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :OOOOOOOOO
    chce więcej
    <30

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótki, buuuuuuu ;_;
    jestem ciekawa, jaki to misterny plan Dziada :3

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG nie nooo. Tak bardzk się w to wciągnęłam. Chce jeszcze *-* podczas czytania miałam banana na gębie. ŚWIETNE <30

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham po prostu kocham czytać Twojego ff jest genialny ! Szkoda trochę że taki krótki no ale cóż mam nadzieje że następny będzie dłuższy :D

    OdpowiedzUsuń